Forum Naczelne dowództwo Sojuzu Bastionowiczów w ogame Strona Główna Naczelne dowództwo Sojuzu Bastionowiczów w ogame
Krótki opis Twojego forum [ustaw w panelu administracyjnym]


Oświecanie Ludzi

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Naczelne dowództwo Sojuzu Bastionowiczów w ogame Strona Główna -> Kantyna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Halcyon




Dołączył: 01 Lip 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pölitz bei Stettin

 PostWysłany: Pon 22:07, 04 Lip 2005    Temat postu: Oświecanie Ludzi Back to top

czyli ciekawostki (raczej okrutne) na temat Wojny i ZSRR (Bart naśle na mnie na pewno NKWD za to : p )

Historia Końca 44. Mongolskiej Dywizji Kawalerii :
w pobliżu Moskwy, rok 1941

„Pod m. Mussino, na południowy zachód od m. Klin dnieje. Jest ranek 17 listopada. Ponury i wilgotny. Około dziewiątej słońce w postaci wielkiej czerwonej piłki przebija się przez mgłę. Na jednym ze wzgórz znajduje się punkt obserwacji ciężkiej baterii [niemiecki]. Około trzech kilometrów z przodu przebłyskuje skraj szerokiego obszaru leśnego. Poza tym płaskie pola pokryte cienką powłoką śnieżną. Jest zimno. Wszyscy czekają na rozkaz do ataku.
Godzina 10. Lornetki idą do oczu. Na skraju lasu pojawiają się jeźdźcy. Galopują za wzgórze.
„Czołgi rosyjskie”, woła ktoś. Trzy T-34 suną z chrzęstem po zamarzniętej roli. Działa ppanc ustawione na skraju wsi otwierają ogień. Ciekawe, że czołgi idą bez piechoty. Co to znaczy? Podczas gdy obserwatorzy artyleryjscy jeszcze się zastanawiają rozlega się wołanie „Uwaga, kawaleria z prawa, z lasu!” Rzeczywiście. Kawaleria. Zbliżają się. Kłusem. Oddziały rozpoznawcze z przodu. Potem ubezpieczenia składające się z czterdziestu, pięćdziesięciu jeźdźców. Teraz jest ich stu lub dwustu. I oto wynurzają się z lasu szerokim frontem. Szwadron za szwadronem. Formują się w olbrzymi szereg. Drugi kłusuje z tyłu. Czy to sen? Oficerowie podnoszą szable do góry. Brzeszczoty błyszczą w porannym słońcu. Zbliżają się galopem.
„Atak kawalerii w sile pułku. Czoło około 2500 metrów!” Mówi do słuchawki nieco speszony obserwator artyleryjski. Leży w jamie na płachcie namiotowej. Luneta nożycowa, po pierwszych opadach śniegu, została szybko pomalowana na biało breją z pastylki wapniowej. Tak że nie odróżnia się ona od pokrywy śnieżnej, która jeszcze czysta i biała, świeci nad polami i wzgórzami pod. m. Mussino. Jeszcze. Ale od lasu, pędem, zbliżają się szwadrony. Tratują śnieg i ziemię. Konie, strzemię e strzemię, jeźdźcy pochyleni nad końmi. Lśniące szable nad głową.
Obsługa km obok stanowiska obserwatora artyleryjskiego trzyma karabin na skraju okopu, w gotowości do strzału. Pierwszy strzelec zdejmuje rękawice i kładzie je obok kolby. Dowódca obsługi trzyma lornetkę przed oczami. „2000 metrów”, słyszą, jak obserwator artyleryjski woła do słuchawki telefonu. Potem podaje baterii dane do strzelania.
To trwa tylko chwilę. I nad polami pod Mussino pędzi widmo śmierci, jakiego nie mogłaby sobie odmalować najśmielsza fantazja. 3 bateria 107 pułku artylerii 106 DP strzela z odkrytych stanowisk ogniowych. Hucząc wylatują pociski z luf i eksplodują pośrodku atakujących szwadronów. Granaty odłamkowe dział ppanc ze wsi, która właśnie była jeszcze atakowana przez T-34, pękają w czołowej grupie Rosjan. Konie się zwalają. Jeźdźcy lecą w powietrzu. Błyskawica. Dym. Fontanny ziemi i ognia.
Puł nadal atakuje. W rygorze żelaznej dyscypliny. Zwija się nawet wokół prawego skrzydła i szarżuje w kierunku wsi. Ale znów huczy ogień artylerii, salwa za salwą leci na atakujące szwadrony. Bateria strzela pociskami odłamkowymi. Granaty pękają na wysokości ośmiu metrów. Działanie odłamków jest przerażające. Jeźdźcy rozrywani w siodłach, konie padają skoszone.
Ale ten straszny film jeszcze się nie kończy. Z lasu wynurza się do ataku drugi pułk. Żołnierze i oficerowie musieli obserwować tragedię siostrzanego pułku. Pomimo to sami pędzą w kierunku zagłady.
Wstrzelane baterie niemieckie rozbijają to drugie starcie jeszcze szybciej. Tylko czołowa grupa, trzydziestu jeźdźców na szybkich jak strzała małych koniach kozackich, przedziera się przez ten mur śmierci. Trzydziestu z tysiąca! Atakują wzgórze, na którym znajdują się obserwatorzy artyleryjscy. Pod ogniem obsługi ubezpieczającego ich kaemu robią swój ostatni skok.
Dwa tysiące koni i jeźdźców – oba pułki 44 mongolskiej dywizji kawalerii – leży poszarpanych, stratowanych, rannych na krwawym śniegu. Pojedyncze konie błądzą po polu, kłusują w kierunku wsi albo w kierunku skraju lasu. Lekko ranni jeźdźcy, utykając lub zataczając się, szukają ukrycia. To jest chwila, w której generał major Dehner daje rozkaz do przeciwuderzenia. Ze skraju wsi i spoza wzgórz wychodzą tyraliery batalionów strzeleckich 240 pułku piechoty. Grupy i plutony ciągną przez śnieg w kierunku lasu.
Nie pada ani jeden strzał. Piechurzy, pełni przerażenia, kroczą przez cmentarz 44 mongolskiej dywizji kawalerii, pole bitwy jednej z ostatnich szarż kawalerii drugiej wojny światowej. Kiedy grenadierzy ponownie zajmują miejscowość Spas Błudy, odnajdują swoich rannych kolegów z 240 pp, którzy tam dostali się do niewoli, albo zabitych.
Z wojskowego punktu widzenia atak rosyjski nie miał sensu. Na ołtarzu ofiarnym złożono dwa pułki, a nieprzyjacielowi nie spadł z tego powodu ani jeden włos z głowy. Po stronie niemieckiej nie było ani jednego rannego. Ale ten atak pokazał, z jaką bezwzględną stanowczością radzieckie dowództwo chciało prowadzić walkę o Moskwę i przeciwstawić się niemieckiemu agresorowi na podejściach do stolicy.” Paul Carell „Operacja Barabrossa” Warszawa 2000 str. 163-164


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Lord Bart




Dołączył: 03 Lip 2005
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

 PostWysłany: Wto 10:50, 05 Lip 2005    Temat postu: nie bardzo Back to top

rozumiem cel tej historyjki, ale owszem.... najwyższe baa a nawet średniego szczebla dowództwo armii rosyjskiej było w przygniatającj większości gupie jak oicerskie buty.... no cóż, ale jeśli ktoś działa na zasadzie nas mnoga to i tak może....

Cóż z całości wychodzi tylko obraz wielkiego i straceńczego oporu w celu obrony Moskwy, co podkresla sam autor. Cóż więc w tym dziwnego Question Wink


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Halcyon




Dołączył: 01 Lip 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pölitz bei Stettin

 PostWysłany: Wto 11:58, 05 Lip 2005    Temat postu: Back to top

Jak dla mnie to ta historyjka pokazuje jedynie głupote oraz brak szacunku dla ludzkiego życia rosyjskiego dowództwa. O to chodzi, że ten atak nie opóźnił Niemców, ani nawet ich nie zranił. Był to jedynie pokaz pod tytułe "Ile obchodzi Stalina życie jego żołnierzy". Ale postawmy drugie pytanie: Dlaczego rosyjskie dowództwo było tak głupie i dlaczego nie szanowało ludzkiego życia? - odpowiedź wkrótce wraz z następną historyjką

P.S.
Straceńczego oporu? Jak sądzisz czy ci Jeźdźcy z Mongolii, czy oni walczyli o ich stolice? O ich państwo? NIE - oni walczyli bo jak nie to NKWD.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Halcyon




Dołączył: 01 Lip 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Pölitz bei Stettin

 PostWysłany: Wto 12:36, 05 Lip 2005    Temat postu: Back to top

Chciałbym dokałdniej wyjaśnić "Straceńczy Opór"

Ten związek frazeologiczny kojarzy mi się z oporem żołnierzy, oporem niczym nie przymuszonym i który ma na celu obronę czegoś ważnego dla nich. A oto ciekawy cytat z dziennika radzieckiego podporucznika z 17 listopada:
"Batalion otrzymał kategoryczny rozkaz zajęcia faszystowskich pozycji na wzgórzach przed wsią Teipłoje. Ale nie mogliśmy zrobić ani kroku, ponieważ ogień niemiecki był zbyt silny. Krywołapow zameldował pułkowi, że bez wsparcia artylerii nie mogliśmy pójść do przodu. Odpowiedź brzmiała: W ciągu dwudziestu minut pozycja zostanie zaatakowana albo wszyscy oficverowie staną przed sądem polowym. Sześć razy powtarzano rozkaz. Sześć razy atakowaliśmy. Dowódca poległ. Zgineli także adiutant batalionu Tarorow i sekretarz partii Iwaszenkow. Batalion ma jeszcze dwadzieścia karabinów"

To nie jest straceńczy opór. Radzieckie dowództwo miało po prostu ciekawy plan obrony kraju: Powstrzymać Niemców przed Moskwą, spowolnić ich maksymalnie. Koszt życia ludzkiego nie gra roli. Kiedy ich opóźnimi, to na tyłach zmobilizujemy takie siły, które zaleją Faszystów.

Między 22 czerwca 1941 (rozpoczęciem wojny), a 1 stycznia 1942 Armia Radziecka straciła 7 mln. żołnierzy (3 mln. zabitych i 4 mln. poszło do niemieckeij niewoli.)


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Lord Bart




Dołączył: 03 Lip 2005
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

 PostWysłany: Wto 19:48, 05 Lip 2005    Temat postu: Back to top

Halcyon napisał:
Między 22 czerwca 1941 (rozpoczęciem wojny), a 1 stycznia 1942 Armia Radziecka straciła 7 mln. żołnierzy (3 mln. zabitych i 4 mln. poszło do niemieckeij niewoli.)


Jak mówię ... nas mnogo.
I to zamyka temat.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Naczelne dowództwo Sojuzu Bastionowiczów w ogame Strona Główna -> Kantyna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach